BUFU

Witam w moim świecie - fotografia, fotografia i trochę rysunku.

Welcome to my world - photos, photos and a bit of drawing.


UWAGA - żeby wczytać czcionkę, zawsze proszę o klik F5 :)

sobota, 24 września 2011

Obrazki z Krakowa

Weekend w Grajewie.
Wtorek - kierunek Gdynia. Środa w Trójmieście, noc w Pruszkowie.
Czwartek - kierunek Włodawa. Wieczorne jeżdżenie po pobliskich wioskach.
Piątek rano - wyjazd do Krakowa.
Wyczekiwany mniej lub bardziej, ale kilka dni i setki kilometrów to coś, co kocham.

Kraków. Obce miasto, obcy ludzie. Urok znany wszystkim od wieków, klimat magiczny, ale... mało przyjazny.



Dziewicze zdjęcia ustrzelone na Starówce podczas oczekiwania na koniec ślubu znajomych nieznajomych, którzy przyczynili się do mojej wycieczki.



Nie ma to jak sterczeć w zasiegu kilku-kilkunastu metrów kw. przez ok. godzinę. No cóż, misja bojowa to ustrzelić szczęśliwą parę młodą na wyjściu z kościoła pomiędzy przemykającymi tłumami Czajników, Niemców i innych Anglików pstrykających wszystko, co popadnie.




Pole manewru ograniczone, ale kawałek starówkowego życia można załapać. W tym to, co można spotkać wszędzie - z jednej strony kolorowo, z drugiej - 'konieczność istnienia'...













Co zniechęciło mnie do odkrywania miasta? Poza brakiem czasu i cholerną zależnością oczywiście. Wuchta wiary! Myślałam, że nadmierna gęstość zaludnienia może wkurzać tylko w Warszawie (o Polsce mówimy).
Ale turystyka w KRK dała w kość w zaledwie 3 dni. Bo 'źle się czuję w tłumie'...





Towarzystwo? Trzepot gołębi, szum fontanny, tandetne brzmienia wszechobecnej komercji, zabierający tlen turyści i popołudniowe promienie słońca kreślące figury na zabytkowych cegłach. Zawsze kręciło mnie ściganie malowanej słońcem architektury.







Nie ma to jak lenistwo. Posadzenie 4 liter przy pomniku skutkuje kilkukrotnym obejrzeniem show serwowanego przez Misjonarzy Rytmu. Może być.





Fajna przygoda? Ujdzie. Jak zwiedzać, to urok wiekowej architektury w objęciach ukochanego, albo smak klimatycznych pubów z przyjaciółmi.