BUFU

Witam w moim świecie - fotografia, fotografia i trochę rysunku.

Welcome to my world - photos, photos and a bit of drawing.


UWAGA - żeby wczytać czcionkę, zawsze proszę o klik F5 :)

piątek, 11 listopada 2011

Pozdrowienia z Białegostoku

Pozdrowienia są, obrazka nie ma.

Podobno fotograf nie rusza się bez aparatu. Niestety, mnie ta zasada coraz częściej omija. Brak posiadania w miarę uniwersalnego obiektywu w pakiecie z milionem odbytych podróży z ciężkimi bagażami, kilkuset-kilometrowe przeprowadzki z całym osobistym dobytkiem drogą torową mogą mnie do tego zniechęcić. Perspektywa spędzenia krótkiego czasu z przyjaciółką w mieście, które nie świeci ani większymi atrakcjami ani słońcem, też może. Rozwiązanie? Spontan, podstawowe rzeczy do plecaka, rezygnacja z plecaka numer dwa i wio.

A Białystok? Podobno się zmienił.
Stolicowo mego rodzinnego województwa ostatni raz stanęło ze mną twarzą w twarz jakieś 7 lat temu. Najbliższe większe miasto wydawało się być kiedyś wielkim światem. Poszukiwania dżinsów na nowy rok szkolny na Kawaleryjskiej, zakupy rodzinne w makro [;D], burżujska Lipowa, lody włoskie przy Pałacu Branickich, zakazane piwo w piaskownicy za "Zieloną Oazą", jazda MPK-ami na wakacjach, pierwsza wizyta w zoo, pierwsze wrażenie po zasiadaniu za kierownicą x razy większej wówczas od siebie Hondy w salonie...

A dzisiaj? Dzisiaj nie zwiedzamy. Dzisiaj jest nam zimno. Dzisiaj nam się nie chce. Dzisiaj nie mamy kasy, bo przecież nie będziemy reaktywować wspomnień i poszukiwać uroku Białegostoku o tak zwanym "suchym pysku". Smutne, ale prawdziwe.
Moja wycieczka po mieście ograniczyła się do zakupów w piekarni, Społemie, Biedronce i rekordowo szybkiego wyskoku do Warszawy z cyklu "last minute".

Wrażenia? Jest w tym mieście coś, co pozwala czuć się dobrze. Uczucie, kiedy stojąc na balkonie w centrum między blokowiskami, masz przed oczami widok na wielkomiejską architekturę poprzeplataną drewnianymi chatami i trawiastymi polami rodem z polskiej wsi, jest niesamowite. Spokój w mieście rzecz bezcenna. A korki polegające na wolnym poruszaniu się, a nie staniu "godzinami" w miejscu sprawiają, że można się uśmiechnąć. I to mówię ja - wściekła tymczasowa i była "Warszawianka".

Mam nadzieję, że wrócę, będę, zobaczę, sfotografuję. Wtedy oczywiście się podzielę.



W tym momencie pozdrowienia dostaje po raz kolejny Ania vel Tryka aka Rolnik + jej ekipa z białostockiego mieszkania.