Mówiłam.
Po krążeniu po Starym Rynku nadszedł czas na pobliskie ulice...
I oto chyba najbardziej zaskakująca niespodzianka. Kierunek popołudniowego spaceru wskazała nam brama, która od razu wciągneła nas, ciekawskich, na swoje podwórko.
Niesamowitymi kolorami.
I im bardziej się w to podwórko zagłębialiśmy, tym więcej niespodzianek nas czekało. W postaci niesamowitych, pełnych paranoji obrazków.
To dopiero po wejściu w bramę.
Za drugim rogiem - coraz kolorowiej:
Gdzieś pomiędzy malunkami wejście do klubu "Dymek z papierosa: :)
Nawet patrolujący podwórko Patrol wpasował się w krzykliwy wizerunek tajemniczego zakątka:
Takie rzeczy tylko na Ruskiej. We Wrocławiu.
Niektóre rysunki nawet w 3D:
W takim miejscu, gdzie wokół, z każdej strony wyrastają kolorowe obrazy z innego świata, ma się ochotę kręcić w kółko, żeby nie przegapić ani jednej postaci. Rybie oko dobrze oddaje klimat wyrwanego z rzeczywistości otoczenia...
[Ukochanemu dziękuję za użyczenie ; *]
Przyjrzyjmy się bliżej postaciom:
^^
Taka ilość kolorów zdecydowanie ożywiła raczej ponure podwórko:
Nie wiem, kto jest sprawcą tego zamkniętego na Ruskiej świata, ale wszystkim, którzy to stworzyli, należy gratulować inicjatywy, pomysłów i talentu. Takie wydanie sztuki pokazuje sens tworzenia. Swoboda, indywidualny styl, przyciąganie i wciąganie... Oj tak, sporo czasu spędziliśmy tam ze swoimi szkiełkami... Fajnie jest pochylić się nad taką sztuką. Trochę w niej chaosu, ale taki sposób malowania, zamknięty między wrocławskimi kamienicami, jest jedyny w swoim rodzaju. Jest zajebiście szczery i bez wątpienia wnosi życie. Wkręca w inny świat. Momentami zalatuje schizą. Podziwiam.
Powoli wynurzamy się z "ruskiego" podwórka. W tunelach wyjściowych też kolorowo:
Na pożegnanie, ten mały kolorowy świat zaserwował nam malowaną miejską dżunglę:
A tutaj rysunkowe podwórko w wydaniu mojego D.